wtorek, 7 sierpnia 2018

Jak pachnie latem szczęście?




http://beautystore.oriflame.pl/2359220

    Latem na pewno pachnie owocami, soczystymi i wonnymi, zrywanymi prosto z drzewa lub krzaka. W wodzie perfumowanej Oriflame o znamiennej nazwie Happydisiac można wyczuć słodką poziomkę i gruszkę, a także kwiat jaśminu. Poziomeczka to także mój wiecznie poszukiwany św. Graal w perfumach. W Happydisiac jest ona bardzo wyraźnie zaakcentowana, co mnie bardzo cieszy. Happydisiac to bardziej, dziewczęcy, niż kobiecy zapach ale latem można pachnieć wszystkim, co się nam zamarzy. Wakacje mają swoje prawa. Jest to zapach bez wyraźnej i skomplikowanej piramidy zapachowej ale pełen uroku, ciepła, słońca i radości. Jest to dzieło znanego nosa - Olivera Crespa.

Kawowo-owocowe qui pro quo






   Jestem opętańcem, przyznaję to bez ogródek, choć dotyczy to głównie zmysłowych wrażeń smakowo-zapachowych. Nie przepadam za zapachami w pełni należącymi do grupy "gourmand" ale potrafię latami tropić ulubione nuty, często doznając rozczarowania. Dziś, reanimuje się po południu kawą z likierem "Słony karmel" i usiłuję sobie przypomnieć, czy czułam kiedykolwiek w perfumach karmel zmieszany dla równowagi z owocami, który byłby dla mnie do przyjęcia. Kawa, czekolada, pomarańcza, kakao, karmel - to wszystko może się znaleźć w moim zapachu życia. Problem w tym, że nadal go poszukuję. 
Wczoraj doleciało do mnie niecierpliwie wyczekiwane Rebel od Rihanny. Buteleczka w kształcie obcasa kryje w sobie substancję o całkiem ciekawym składzie. Mamy tu: 

- w nucie głowy śliwkę i truskawkę, których słodkie nuty ciekawie przełamuję imbir. Nie mamy zatem do czynienia ze słodką lalą. To kobieta pełna sprzeczności.
- w nucie serca migdałowy aromat heliotropu i słodki powiew zapachu kakao uszlachetnia orchidea. Kwiatowy akord jest na mojej skórze mocno wyczuwalny ale zgrabnie zmiksowany z pozostałymi składnikami
- w nucie głębi pojawia się w końcu kawa, mocna i ciemna, wzmocniona siłą ambry, piżma i lekko ziemistej paczuli.

Spodziewałam się słodziuśkiego ulepka, bez głębszej osobowości i jednostajnego w projekcji ale bardzo miło się rozczarowałam. Nie ma tu wprawdzie mojej ukochanej pomarańczy ale kawa - owszem jest - posłodzona ale nie przesłodzona, lekko likierowa i wyrafinowana, ognista ale zarazem trzymająca na dystans. W myśl zasady: "możesz mnie podziwiać ale dotykać mnie nie wolno". Według mojej opinii jest to zapach zimowy i zdecydowanie wieczorowy. Do biura się nie nadaje. Na randkę...sama nie wiem...bo może równie łatwo przyciągnąć, jak i onieśmielić. Ale i w czasie letnich, chłodniejszych wieczorów może się stać świetnym dopełnieniem dobrej, beztroskiej zabawy z kawą w tle. 

niedziela, 5 sierpnia 2018

Pollena-Savona Szampon Familijny










  Nie znam lepszego szamponu do włosów. Jest nie tylko łagodny i tani, ale także pięknie doczyszcza włosy. Produkt genialny, którego używam od tak dawna, że nawet nie pamiętam ile butelek przewinęło się przez moją łazienkę. Atutem tego kosmetyku jest ponadto delikatny, nienachalny zapach. Rzadko zdarza mi się kupić co innego. Jest to przezroczysty, lekki, żelowaty produkt, bardzo wydajny i naprawdę godny polecenia.. 



sobota, 4 sierpnia 2018

Truskawki w białej czekoladzie czyli Oriflame Love Potion Secrets






http://beautystore.oriflame.pl/2359220

   Nigdy nie jadłam białych truskawek, a to one stanowią świeży równoważnik słodkiego akordu białej czekolady w tych urokliwych perfumach. Nie jestem zwolenniczką ulepków, więc miłość do nich jest skutkiem samej kompozycji, wcale nie przesłodzonej. A za to pełnej młodzieńczości i wdzięku. Jest to bardziej owocowa wersja klasyka, czyli czekoladowego Love Potion. Odkryłam ten flanker przypadkiem obawiając się wszechobecnej, przyprawiającej o ból zębów słodyczy. I co? Miłe zaskoczenie. Zapach jest wprawdzie słodki ale na plan pierwszy wybijają się lekko kwaskowate owoce. Mamy tu nie tylko smakowicie pachnącą truskaweczkę ale i mandarynkę, ananasa, i nektarynkę. Wraz nimi wita nas aromat białych kwiatów, a w bazie wyczuwamy, obok czekolady, ambrę i drzewo sandałowe. Całość jest w miarę lekka, noszalną nawet w upalne dni.  Dzisiaj mam je na sobie i zdecydowanie nie są to perfumy migrenogenne. Sądzę, że równie dobrze, będą pachniały jesienią i zimą. Projekcja jest wyrazista przez mniej więcej trzy godziny, potem perfumy stają się bardziej bliskoskórne ale wciąż wyczuwalne.  Jesli ktoś jednak oczekuje killera, może się bardzo rozczarować.



piątek, 3 sierpnia 2018

Co może sprawić nam radość?









   




    Czasem, wszystko, czasem niewiele, a czasem najzupełniej nic. W świecie kolorowej konsumpcji i szybkiego tempa życia zapominamy, że żaden kosmetyk i żaden zapach nie uczyni nam życia lepszym i bardziej satysfakcjonującym. Uśmiechu czasem nie ma, a czasem uśmiechów jest wiele i ich odczytanie ujawnia uczucia naszego otoczenia i nas samych. To jest całkowicie normalne, można to uznać za ważną formę komunikacji. Zmarła niedawno Kora śpiewała niegdyś, że 'szczęśliwe chwile to motyle". Pogodzenie się z tym pomaga przejść przez życie względnie suchą stopą. Rozpaczliwe poszukiwanie szczęścia nie da nam zbyt wiele. Ono przychodzi samo, jeśli tylko na to pozwolimy i zdecydujemy się na nie otworzyć. A smutek, niechęć, ironia są stałymi towarzyszami naszej życiowej wędrówki. Bez nich.nie byłoby też radości z tego co dobre. Lubię filozofię zawartą w wierszach Williama Blake'a. Czasem pomaga mi w trudnych chwilach, a zawsze skupia moja uwagę na sprawach naprawdę ważnych.

Uśmiech 

Jest Uśmiech Miłowania
I Uśmiech Podstępnej Uciechy 
I jest Uśmiech nad Uśmiechami 
W którym łączą się te dwa Uśmiechy 

Jest Grymas Nienawiści 
I jest Grymas Wzgardliwej Niechęci 
I jest Grymas nad Grymasami 
Który próżno chcesz wymazać z pamięć

Bo zagnieździł się w Jądrze Serca 
I przedostał się do Szpiku Kości 
Żaden uśmiech znany człowiekowi 
Nie przeniknie owych Głębokości 

Tylko Jeden - ten co się raz zdarza 
Między naszą Kołyską a Mogiłą - 
Lecz gdy taki Uśmiech zajaśnieje 
Znika wszystko co Cierpieniem było 

William Blake

(tłum. Jerzy Pietrkiewicz)

czwartek, 2 sierpnia 2018

Marc Jacobs Daisy, Daisy, jesteś Crazy...ale czy to Ty?








   Te perfumy są już kultowe i wcale się tego nie dziwię, choć stokrotki w ich składzie nie ma. To jest cudowny, romantyczny i poprawiający nastrój z przewodnią rolą łagodnego fiołka, przynajmniej na mojej skórze. Mam edp w czarnej buteleczce, po którą wiosną i latem sięgam  nad wyraz chętnie. W klasyku mamy następujące nuty:  w nucie głowy liść fiołka - i to on nadaje charakter całej kompozycji - czerwony grejpfrut i truskawkę, w nucie serca cudowne kwiaty: moja ulubioną gardenię, fiołek i jaśmin, a w nucie głębi piżmo, wanilię i akordy drzewne. Owoce nie wybijają się na pierwszy plan, suma sumarum perfumy Daisy wydaja się zatem całkowicie niemal kwiatowe. Fiołek nie ma na szczęście smutnego, cmentarnego charakteru, tak częstego w fiołkowych pachnidłach, gardenia jest delikatna i oswojona, podobnie jak jaśmin.  Całość jest wyrazista ale delikatna. A czy ulotna, jak wieś gminna niesie? Po prostu z czasem bliskoskórna. Te perfumy są jednak tak cudownie piękne, że wybaczam im transformację w mgiełkę zapachową. Nie mogłam się oprzeć nałożeniu wianka, ale że mogłam to zrobić tylko dzięki nakładce ze Snapchata, więc wybaczcie filtr. Ale może właśnie on dobrze pasuje do opisu zwiewnej i wymykającej się nosowi Daisy.  Ona czyni z nas leśne driady i ogrodowe nimfy.
















Erotyczna i androgyniczna siła ambry









   Seks jedno ma imię. Piżmo, ambra i kwiaty przed XIX wiekiem używane były na równi przez mężczyzn, jak i kobiety. Oleistość, lekko duszna ciężkość, mniej lub bardzie wyrazista słodycz pobudza zmysły i zachęca do przytulania. Ambra, dająca perfumom głębie i trwałość to lubiany składnik, choć nie zawsze pochodzi obecnie ze źródła naturalnego. Ten składnik jest bajeczny. Sprawia, że perfumy stają się ciepłe i przytulna, jest też bardzo przestrzenny, to nie jest prosta, nachalna słodycz. To nie jest zapach dla nieśmiałych. A może właśnie oni mogą dzięki ambrowym perfumom poczuć się pewniej? 
   Rozcieńczona wydzielina kaszalota czyli ambergris i syntetyczny ambroxan używane są w perfumach różnych półek. Są składnikiem słynnego już niszowego  Musc Ravageur. Ale niższe półki cenowe także mają coś ciekawego zaoferowania.  Słynną już propozycją od Michale Korsa są Sexy Amber, piękna kompozycja, do której przymierzałam się od dawna, poprzestając ostatecznie na odlewce. W ofercie Oriflame mamy z kolei Amber Elixir, co składnia do porównań. Mam próbeczkę tych ostatnich, więc mimo upalnej aury oba zapachy wylądowało na mojej skórze.  W obu przypadkach jest to woda perfumowana. 
     Zacznijmy od flakonów. Minimalizmowi Korsa Oriflame przeciwstawiło buteleczkę bardziej efektowną, nawiązującą do orientu. Kolor płynu w obu flakonach jest zbliżony czyli złocisty, acz w Amber Elixir wpada w lekko pomarańczowe tony. Otwarcie jest zupełnie inne. Nuta głowy w perfumach Korsa jest ostra i świeża ale zarazem słodkawa, dość długo się utrzymująca, podczas, gdy woda Oriflame zaczyna się o wiele łagodniej, bardziej "maziście", olejkowato. Porównajmy zatem nuty głowy:

M. Kors Sexy Amber - ambra

Oriflame Amber Elixir - nuty ambrowe






   Później zaczyna być bardzo podobnie, choć w perfumach Korsa do ambry dołączają białe kwiaty, a do Oriflame mandarynka.  Niewykluczone, że to właśnie za przyczyną kwiatów Sexy Amber jest zapachem o wiele bardziej radosnym i żywym, przez cały czas bardziej świeżym. W Amber Elixir trwa nuta jakby wędzonego owocu, zanikająca jednak szybko. W Korsie pojawia się natomiast delikatna mydełkowatość potęgująca wrażenie świeżości. Na tym etapie podobieństw między obu zapachami jest mimo wszystko wiele. Projekcja jest podobna. O ile perfumy Oriflame od początku do końca przypominają nieco zapach ślicznego olejku do opalania, to Kors ma w sobie nutę elegancji. Białe kwiaty zawsze są świetnym równoważnikiem ciężkich komponentów.   




    Różnice składu bazy są ewidentne. W Oriflame z ambrą miksują się migdały i piżmo, a w Korsie dołącza  piękne drzewo sandałowe. Nuta migdała w Ambre Elixir nasila się z czasem uwydatniając przy okazji mandarynkę. Powoli zanika olejek do opalania.  Zapach staje sie o wiele ciekawszy i nie traci swojej intensywności.  Korsowe białe kwiecie kwitnie w najlepsze, wprowadzając  w stan upojenia.  Jest nieco chłodniej, niż w Oriflame. Mniej orientalnie, a bardziej klasycznie. Zakończenie Amber Elixir jest ostrzejsze za sprawa piżma.  Drzewo sandałowe w Sexy Eliksir daje łagodniejszy efekt.  Mimo to końcowe akordy wydają się podobne.





     Na mojej skórze oba zapachy przygasają z podobną intensywnością i mają podobną trwałość, więc wybór zależ od nosa. Jeśli ktoś lubi eleganckie, delikatnie mydełkowate klimaty, może wybrać Korsa. A każdy, kto ceni przytulność zapachu i większą jego jednostajność zdecyduje się na Oriflame. O cenie nie wspominam. Tu różnica jest oczywista. 
      

      A Wy, czy lubicie perfumy ambrowe? A jeśli tak, to jakie?


   

Polecany post

Lily Lolo róż Surfer Girl

Nie wszyscy lubią róże, stawiając jednocześnie na bronzery. Ja uwielbiam różowić policzki z uwagi na swój bladawy, chłodny koloryt. Do ...